Chorzów coraz bardziej niebieski

Latem, gdy akcja się rozpoczynała, nikt nie mógł przewidzieć, jaki skutek przyniesie. Wiadomo - zapał kibiców zwykle jest ogromy, ale od niego do profesjonalnego wykonania droga daleka. A jednak się udało! Na kilkunastu budynkach pojawiły się motywy związane z chorzowskim Ruchem. Niebieska „erka” prezentuje się teraz wyjątkowo efektownie - jak choćby na ul. Pudlerskiej, gdzie towarzyszy jej logo Atletico Madryt. To hiszpański klub, z którego kibicami przyjaźnią się fani Ruchu.
Po kilku miesiącach od zakończenia prac pomysłodawca legalnego graffiti w Chorzowie, radny Ryszard Sadłoń nie kryje zadowolenia. - Akcja miała przede wszystkim cel wychowawczy. Myślę, że kibice się sporo nauczyli. Kosztowało ich to dużo wysiłku, począwszy od załatwiania farb, po samo malowanie. Ale dzięki temu na murach nie mamy już jakichś przypadkowych napisów, tylko porządne i efektownie prezentujące się graffiti - mówi Sadłoń.
Dla kibiców Ruchu to powód do dumy. Dla sympatyków innych drużyn - powód do... zazdrości. Niestety odnotowano już dwa przypadki, w których ktoś próbował zniszczyć graffiti z motywami „niebieskich”. - Zdarzyło się to na ulicy Pudlerskiej i Katowickiej. Na takie sytuacje nie mamy jednak wpływu. Dobrze, że chłopcy, którzy robili graffiti, zabezpieczyli je antygrafem. Dzięki temu ich praca nie poszła na marne - dodaje Sadłoń.
Kibice dali dobry przykład. Rozsławiali Ruch na murach budynków, w końcu graffiti powstało także... na stadionie miejskim przy ul. Cichej. „Ruch Chorzów. Legenda bez końca” - taki napis zdobi mur przy wejściu na trybunę główną. Na pomysł ten wpadła Alina Zawada, dyrektor Miejskiego Ośrodka Rekreacji i Sportu. - Zastanawialiśmy się, jak powinien wyglądać ten fragment stadionu i uznaliśmy, że graffiti będzie odpowiednie. Wykonanie zleciliśmy firmie specjalizującej się w tego typu działalności. Prace trwały dwa tygodnie - tłumaczy Alina Zawada.
Chorzów staje się coraz bardziej niebieski. Czy wkrótce na kolejnych budynkach pojawią się artystycznie namalowane „erki”? Jak zaznacza Ryszard Sadłoń, środki na akcję - 2 tys. złotych z Wydziału Kultury i Sportu Urzędu Miasta - zostały wyczerpane. Nie oznacza to jednak, że nie będzie jej dalszego ciągu. Wszystko zależy od operatywności kibiców. - Teraz piłka jest po ich stronie. Jeśli znów zwrócą się z wnioskiem, przedstawią swoje propozycje, wówczas zostanie to przez miasto rozpatrzone. Być może również w innych dzielnicach Chorzowa powstanie graffiti - kończy Sadłoń.
Reklama: