Rezerwa? Jaka rezerwa!
Na co Platini otworzył Bońkowi oczy? - U nas nikt nie zdaje sobie z tego sprawy, ale równe szanse na organizację meczów podczas Euro ma aż sześć miast. Chorzów i Kraków to wcale nie są lokalizacje rezerwowe - stwierdził Boniek w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”. No i bardzo dobrze, chciałoby się dodać.
Były reprezentant Polski i selekcjoner naszej reprezentacji rzecz jasna trochę przesadza. - Bo u nas zdajemy sobie sprawę z tego, że szanse ma sześć miast, a nie tylko cztery - rozpoczął Marcin Stolarz, dyrektor Biura ds. przygotowania Euro 2012 w województwie śląskim. - Nie jestem natomiast zdziwiony kontekstem wypowiedzi Bońka. Po ostatnim posiedzeniu Komitetu Wykonawczego w Bordeaux można wyczuć, że otwartość UEFA na wszystkie miasta jest większa. I wszystkie mają równe szanse. Oczywiście poza stolicami - Warszawą i Kijowem - bo w nich mecze mistrzostw będą na pewno - dodał Marcin Stolarz.
Przypomnijmy - jeszcze przed wyborem Polski i Ukrainy na organizatorów najbliższych piłkarskich mistrzostw Europy, dokonano oceny ofert poszczególnych miast. Wybrano cztery miasta główne - w Polsce: Warszawę, Gdańsk, Wrocław i Poznań - oraz dwa rezerwowe (przemianowane potem na „alternatywne”): Chorzów i Kraków.
Jednak już w dniu polsko-ukraińskiej wiktorii - 18 kwietnia 2007 - Marek Kopel, prezydent Chorzowa, zwracał uwagę na fakt, że nasze miasto wraca do gry, jako pełnoprawny uczestnik batalii o Euro. - Odtąd to UEFA zdecyduje, na jakich stadionach odbędą się mistrzostwa. A Chorzów ma takie same szanse, jak pozostałe miasta - mówił wówczas Kopel.
Teraz niemal dokładnie tak samo wypowiedział się Boniek. - Mamy po prostu przygotować sześć stadionów na „tip top”, a UEFA sama wybierze cztery na mistrzostwa. Niewykluczone także, że wykorzystane zostaną wszystkie. Na pewno nie jest tak, że Wrocław czy Gdańsk mają większe szanse od Krakowa czy Chorzowa - czytamy w wywiadzie z „Zibim”.
Korzystne scenariusze dla Chorzowa i Stadionu Śląskiego są dwa. W pierwszym zakładamy, że dystansuje któreś z innych polskich miast i znajduje się w polskiej „czwórce” (przy czterech stadionach ukraińskich). W drugim (bardziej realnym?) scenariuszu bierzemy pod uwagę kłopoty naszego wschodniego partnera w przygotowaniach do Euro. Ukraińcy mocno odczuli skutki kryzysu finansowego. Pojawiły się nawet doniesienia, że wstrzymali prace pod kątem Euro 2012.
- Na Ukrainie robią, co w ich mocy, ale każdy wie, że sytuacja nie jest taka, jak być powinna. Dlatego trzeba być gotowym. Jeśli Polska przedstawi sześć porządnych stadionów, to Europejskiej Unii Piłkarskiej nawet nie będzie wypadało któregokolwiek skreślić - tłumaczy Marcin Stolarz. Wówczas dojść mogłoby do sytuacji, w której Euro 2012 odbyłoby się na sześciu naszych stadionach i tylko dwóch ukraińskich (Kijów, Donieck). Na wspomnianym posiedzeniu Komitetu Wykonawczego UEFA w Bordeaux dopuszczono bowiem zasadę niesymetryczności.
A może sześć miast polskich i dwa... niemieckie? O zamianie partnerów Polski - ze wschodniego na zachodniego - „chlapnął”, zaraz po wyborze na prezesa PZPN, Grzegorz Lato. Zrobiła się wielka afera, ale takiej ewentualności też wykluczyć nie można.
Reklama: